„PROSTOTA, SZCZEROŚĆ I CZYSTOŚĆ DZIECI

- SĄ CUDOWNE”

2.03.2014

Z s. Anną Samuelą, zmartwychwstanką, opiekunką Scholki dziecięcej rozmawia Ola Faryna.

Skąd pochodzi słowo „scholka”?

Najprościej mówiąc słowo „scholka”, oznaczające przykościelny chórek dziecięcy pochodzi od „schola”. Nazwa ta wywodzi się od założonej przez papieża
św. Grzegorza Wielkiego szkoły śpiewaków (schola cantorum), służącej nauce wykonania chorału gregoriańskiego. Obecnie scholą nazywa się zespól wokalny tworzony przez osoby związane z parafią, którego zadaniem jest pomoc
w inicjowaniu i podtrzymywaniu śpiewu podczas liturgii.

Jak długo prowadzi Siostra naszą parafialną scholkę?

Z naszą parafialną Scholką dziecięcą związana jestem od mojego przybycia do Radomia, czyli od 2005 roku. Nie od razu jednak byłam odpowiedzialna za prowadzenie jej. Taką funkcję pełnił wówczas ks. Sylwester Fiećko SAC, a ja towarzyszyłam księdzu grając na gitarze. Dwa lata później, gdy ks. Sylwester opuścił naszą parafię przejęłam kierowanie Scholką. Od tamtej pory wiele dziewczynek „przewinęło się” przez Scholę. Tak sobie myślę, że gdyby je wszystkie zgromadzić razem, to byłaby to imponująca grupa.

Ile obecnie śpiewa w niej dziewczynek?

Obecnie do Scholki należy około 35 dziewczynek. Używam określenia „około”, ponieważ ta liczba wciąż się zmienia. Niektóre dziewczynki odchodzą, inne dochodzą. Jest jednak duża grupa bardzo wiernych i odpowiedzialnych scholanek, co mnie cieszy.

Co bierze Siostra pod uwagę przyjmując do Scholi dziewczynki?

W przyjmowaniu dziewczynek do Scholki nie było dotychczas specjalnych kwalifikacji
uwzględniających zdolności muzyczne. Na pewno ważne jest dla mnie, by scholanki uczęszczały systematycznie na próby śpiewu. Uważam, że ważne jest, by chcieć śpiewać na chwałę Panu Bogu i starać się odpowiedzialnie to traktować. Mam świadomość, że nie wszystkie dziewczynki mają wysokie zdolności głosowe, ale jeśli śpiewają całym sercem, to Panu Bogu jest to bardzo miłe. Ćwicząc na próbach też dochodzą do dużych umiejętności, a śpiewając w dużej grupie osób, wśród których są piękne głosy, wszystko się jakoś wyrównuje. Na pewno jednak w Scholi potrzebne są dobre głosy, które nadadzą ton całości.

Czy to ciężka praca uczyć śpiewu?

Jak się coś lubi robić, to nie jest to ciężarem, nawet jeśli czuje się niekiedy zmęczenie. Czasami dużo mnie kosztuje, by pogodzić wszystkie obowiązki
i ważne sprawy i jeszcze przeznaczyć jakiś czas dla Scholi, ale samo bycie
z dziewczynkami i śpiewanie nie jest dla mnie ciężarem. Ostatnio jednak coraz częściej myślę, że dobrze byłoby, gdyby ktoś mnie wspierał, gdy chodzi o grę na instrumencie, ponieważ w Scholi jest dużo dziewczynek i przydałoby się jakieś wzmocnienie. Efekt artystyczny mógłby na tym wiele zyskać, bo wśród scholanek są bardzo zdolne dziewczynki. Na razie jednak jest tak, jak jest.

Jak długo Siostra gra na instrumencie?

Na gitarze zaczęłam się uczyć grać już będąc po szkole średniej. Należałam wtedy do scholi młodzieżowej w mojej rodzinnej parafii i byłam też wtedy katechetką jeszcze jako świecka osoba. Ksiądz, który prowadził scholę przekonywał mnie, że powinnam się nauczyć grać na gitarze, bo to mi się przyda. Udzielał mi pierwszych wskazówek, bo trudno to nazywać lekcjami gry na instrumencie. Później uczyłam się sama z większym lub mniejszym zapałem. Gdy zostałam siostrą zakonną, te
umiejętności bardzo się przydały i bardziej rozwinęły.

Jakie ma Siostra plany względem Scholki?

Ja specjalnie nie planuję nic nadzwyczajnego. Chciałabym na miarę naszych tzn. moich i dziewczynek możliwości jak najlepiej i jak najstaranniej przygotowywać śpiewy na Msze święte i Nabożeństwa z udziałem dzieci. Jednak same dziewczynki mają różne propozycje i pomysły, które - jeśli uznam za dobre i realne do wykonania - poważnie traktuję. To z inicjatywy dziewczynek mamy chociażby stroje
liturgiczne. Oczywiście było to możliwe do zrealizowania dzięki otwartości Księdza Proboszcza i ofiarności osób, które nas wsparły finansowo, za co jesteśmy bardzo wdzięczne. Dziewczynki ze Scholi włączyły się w przygotowanie śpiewów do przedstawienia jasełkowego. A może nam się zrodzą jeszcze jakieś pomysły?

Co najbardziej lubi Siostra w pracy z dziećmi?

Co najbardziej lubię w pracy z dziećmi??? Po prostu same dzieci. One są kochane. Ich prostota, szczerość, spontaniczność, czyste intencje - są cudowne. Porażająca jest ich otwartość i ufność. One się nie gniewają, przyjmują każdego takim jakim jest. Pan Jezus nie bez powodu mówił do dorosłych: ,,Jeżeli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa Bożego”. Będąc z dziećmi, ja się wiele od nich uczę. Myślę, że same dzieci nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jakim są skarbem.

Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiała: Ola Faryna